Dlaczego Ubuntu? Podstawy i teoria. - 5.0 out of 5 based on 2 votes

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Spis treści

Ale temat konsoli pewnie się jeszcze pojawi na stronie, więc przechodzimy dalej. Jako że zawsze interesowały mnie każde możliwe rozwiązania, lubiłem poznawać to czego jeszcze nie poznałem, trafiło na Linuksa. Na pewno dużym plusem tego systemu jest to, że nie trzeba się martwić o wirusy, przynajmniej na razie. Jeśli stanie się popularniejszy, to mogą pojawić się i wirusy, ale żeby te wirusy działały potrzebne jest działanie użytkownika. W Windows'ie wystarczy odebrać mejla z podejrzanym załącznikiem, aby zainfekować system. W Linuksie jest to nie do pomyślenia. Skoro odbieram mejla to odczytuje jego treść, ale załącznika nie ruszam. Dodakowo aby system mógł uruchomić dany plik, musi on mieć ustawiony atrybut uruchamiania. Atrybuty to właściwości pliku, zabezpieczające przed nieautoryzowanym dostępem do pliku przez innych użytkowników systemu. Może to być: prawo do odczytu pliku, prawo do zapisu (i kasowania) pliku, oraz uruchamianie na poziomie właściciela pliku. Potem są te same artybuty do grupy użytkowników i pozostałych osób. Tak więc bez odpowiednich atrybutów wirus się nie uruchomi.
Zawsze mnie śmieszyły niektóre tytuły artykułów z gazet o komputerach: zabezpiecz swój komputer, spyware kradnie twoje dane, jak wyczyścić Windows, itd. Czy płacąc kilkaset złotych za system, musisz jeszcze zrobić wiele innych czynności albo kupić dodatkowe oprogramowanie antywirusowe, aby go zabezpieczyć i używać jak najdłużej bez awarii??? Po co używać systemu, który może sprawiać takie zagrożenie dla Twoich danych i Twojej prywatności??? Do tego dochodzi działanie systemu, które potrafi wysyłać informacje w sieć na temat tego co robisz i co masz zainstalowane (i to nie jest działanie jakiegoś wirusa, tylko zamierzone działanie producenta). Oczywiście w Windows'ie można to załatać, ale czy na tym polega używanie bezpiecznego systemu??? Na te pytania odpowiedźcie sobie sami. Taka mała dygresja Cool
Kolejnym zabezpieczeniem w Linuksie przed szkodliwym działaniem ewentualnego wirusa jest to że użytkownik nie ma normalnie prawa do zapisu i kasowania w katalogach i plikach należących do systemu. Może tylko odczytywać. Zmiany w systemie można wprowadzać dopiero po podaniu hasła. Wirus co najwyżej może działać na plikach użytkownika, które znajdują się w jego katalogu domowym. Katalog domowy to taki odpowiednik Moich dokumentów w Windows'ie.
Te proste zasady zabezpieczają system przed zniszczeniem przez innych użytkowników. Dlaczego w Linuksie mówi się o użytkownikach, a nie o użytkowniku? To wynika z historii Linuksa. Z założenia system ma być wieloużytnikowy i umożliwiać dostęp do swoich zasobów wielu osobom. To samo zostało wprowadzone w Windows'ie. Idea ta sama. Różnica jest taka, że w Windows'ie użytkownik może być Administratorem, który przy zalogowaniu podaje hasło, a potem bez weryfikacji może wykonywać zmiany w systemie (wirusy uruchamiają się w trybie administratora i uszkadzają system). W Linuksie natomiast jeśli użytkownik jest w grupie root (administratora Linuksa) może wykonywać zmiany, ale musi podać hasło. To również jest wynikiem historii Linuksa.
Tak więc instalowanie antywirusa na Linuksie nie ma sensu. Po za tym wirusy z Windows'a nie będą działać na Linuksie, tak samo jak inne programy (co do aplikacji można je uruchamiać przez specjalny program Wine, ale o tym kiedy indziej). A co z bezpieczeństwem sieciowym? Domyślnie Ubuntu po zainstalowaniu nie ma otwartych portów TCP. Tak więc nie ma otwartych drzwi przez które dane mogą wejść z zewnątrz do komputera. Po zainstalowaniu Windows'a na samym starcie już są pootwierane porty. Oczywiście można w Linuksie poinstalować usługi sieciowe (a przez co otworzymy porty) jeśli tego chcemy, a bronić je przed nieautoryzowanym dostępem za pomocą firewall'a (polecam Firestarter).
Najważniejszym powodem dlaczego wolę Ubuntu od Windows jest fakt, że ten pierwszy system nie jest produkowany przez firmę Microsoft. A ten nie zważa na miedzynarodowe ustalenia co do standardów. Tak było w przypadku kodowania narodowych znaków na stronach internetowych. International Standard Organization ustaliło sposób kodowania np. polskich literek jako ISO-8859-2, a MS utworzył własny sposób i promował go na swoich systemach. A Internet to nie tylko Windows. Jeśli ktoś posiada inny system, a oglądał stronę która posiadała kodowanie MS, zamiast polskich literek miał krzaki. Całe szczęście szybko zareagowali producenci przeglądarek internetowych, rozwiązując ten problem konwertowaniem znaków i automatycznym rozpoznawaniem kodowania. Jednak najistotniejsze jest to, że MS nie liczy się z innymi, ignoruje ich i wykorzystuje pozycję giganta rynkowego. Podobnie jest z systemem plików na płytach ISO9660. Oficjalnym rozszerzeniem tego systemu jest Rock Ridge (które jest natywnym rozszerzeniem Linuksa i Amigi). MS wprowadza swoje, niekompatybilne z Rock Ridge - Joliet. Tak więc nagrywając płytę pod Windowsem (z Joliet) odtworzysz płytę wszędzie. Ale jeśli nagrasz płytę na Linuksie (z Rock Ridge) i nie dograsz rozszerzeń Joliet,  Windows może mieć problemy z odczytaniem tej płyty. Pomimo, że RR jest oficjalnym rozszerzeniem ISO9660. Morał z tego taki, że Linux dąży do obsługi jak największej ilości formatów danych, systemów plików, rozwiązań typowych dla innych komputerów niż pc, a strategia MS to generalnie ignorancja wszystkiego co nie powstało w Redmond. Nawet znak slash'a do rozdzielania podkatalogów musieli napisać po swojemu - backslash'em \. Całe szczeście w ostatnich latach sprawa zmienia się na lepsze, kolejne sprawy sądowe wytaczane Microsoft'owi, doprowadzają do ucywilizowania molocha. Powoli, ale widać pozytywne działania MS. Ciekawe na ile jest to chęć na nie działanie na szkode innych użytkowników, a na ile strach przed kolejnymi procesami.
Kolejnym powodem dla którego nie lubie firmy MS to przypisywanie sobie rozwiązań. Tak było w przypadku zdalnego pulpitu, którey kiedyś tak wychwalali. W Linuksie to rozwiązanie było już od dawna (VNC). Projektanci MS szybko się uczą i podłapują pomysły. Postawili mocno na sterowanie systemem przez GUI, ale zapomnieli o konsoli, przez co trochę utrudniali pracę administratorom systemu. I tak pojawia się na Windows'ie PowerShell, czyli bardziej zaawansowana konsola, niż zwykły wiersz poleceń dostępny w Akcesoriach, który nie może się równać z BASH'em (jedną z konsol Linuksa).


Wykorzystanie zawartości tej strony w celach komercyjnych bez zgody autora jest zabronione.
Jeśli wykorzystujesz zawartość tej strony w swoich artykułach, podaj jako źródło adres URI tej strony. Google+
Creative Commons License